Świnia na sądzie ostatecznym. Maja Iwaszkiewicz.

Dzień dobry, Bążur, witam. Zawsze jak lubię jakąś książkę, to zwlekam z recenzją i chodzę wokół niej na paluszkach. „Świnia na sądzie ostatecznym” przyszła do mnie w kwietniu. Czytałam ją – z długimi przerwami – do początków września, no i czas na notkę.

Świnia na sądzie ostatecznym ratunkiem.

Chyba większość polskich czytelników spragniona jest dobrej książki popularnonaukowej. Polska reportażem stoi, ale literatura faktu to jednak zupełnie inne klimaty i wartość, niż zgrabnie opracowany wycinek wiedzy. No i jasne, można sobie poczytać serię ceramowską. Można skompletować Sztukę świata albo wysiadywać godziny w czytelni. Tylko, że jak wskazuje statystyka przeciętnie nikt nie ma na to ochoty, a przede wszystkim czasu. No i ciach. Mamy „Świnię na sądzie ostatecznym”, która ukazuje się w całej serii popularnonaukowej Wydawnictwa Poznańskiego, o czym za chwilę.

świnia na sądzie ostatecznym

Nie ma to jak średniowiecze.

To książka, która przyciąga okładką, ale zatrzymuje świetnie podaną treścią i wprowadza czytelnika do świata zwierząt w średniowieczu. Ze szczególnym uwzględnieniem symboli w sztuce, ale nie tylko. Średniowieczne marginalia są przepustką do lepszego zrozumienia całej epoki. Mentalność, codzienność czy wrażliwość ludzi średniowiecza często odbiegają od naszych wyobrażeń czy stereotypów. Dzięki książkom takim „Świnia na sądzie ostatecznym” przeszłość przestaje być płaska i mało zajmująca. Staje się pełnowymiarową przestrzenią, która zachęca do coraz to nowych poszukiwań.

średniowiecze

Historia, czyli żarciki i quizy.

Jest to książka równie ciekawa, co przystępna. I dopiero to połączenie robi robotę. Autorka zwraca się bezpośrednio do czytelników, nie boi się ironizować, używa zrozumiałych odniesień. 

Zaskoczona byłam też liczbą i jakością reprodukcji. Jeśli ktoś poznawał historię sztuki dzięki książkom z poprzedniej epoki wie, jaki to ból mieć do czynienia z chropowatym, szarym papierem. Uczucie dalekie od podziwiania dzieła sztuki. I współcześnie zdarza się wydawcom iść na ustępstwa w tej kwestii. „Świnię na sądzie ostatecznym” kupiłam w cenie niższej niż regularna, bo w promocji, a w środku dostałam kilkanaście kolorowych, dobrej jakości rycin.? Poza reprodukcjami na wypasie dostaniecie też podsumowujący quiz,  słownik podstawowych symboli i bibliografię.

świnia na sądzie ostatecznym

„Świnia na sądzie ostatecznym” jak najbardziej trafia do lubianych i polecanych przez Bibliotekarę książek. Jeśli macie ochotę na garść naprawdę zaskakujących ciekawostek, interesujecie się historią albo po prostu chcecie odpocząć na chwilę od popularnych gatunków, to bardzo zachęcam do czytania.

Zostawiam też listę innych popularnonaukowych tytułów z Wydawnictwa Poznańskiego.

Sięgnę po nie na pewno!?❤️

historia średniowiecza

Bibliotekara

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.