
W zamierzchłych czasach, bo w 2006 roku, odbył się Przegląd Piosenki Aktorskiej poświęcony utworom Kaliny Jędrusik. Wykonawczynie zapowiadał wtedy super bohater mojej wyobraźni i świetny aktor – Boguś Linda. Zostawił słuchaczy z pytaniem o to, kim Kalina byłaby dzisiaj? Można sądzić, że też ikoną, tylko że na jeszcze większą skalę niż w latach 60. „Niemoralna. Kalina” tylko potwierdza to przypuszczenie.

„Niemoralna. Kalina” – jedna taka na sto lat.
O Starszych Panach Jędrusik powiedziała kiedyś, że trafiają się jedni tacy na sto lat. Wydaje się, że te słowa można odnieść i do niej samej. W minionym stuleciu była jedna taka. Zdarzają się co prawda i dziś naśladowczynie, ale najczęściej ograniczają się do niezbyt zręcznego wywoływania skandali. Tymczasem o Kalinie trzeba mówić jednak przede wszystkim jako o utalentowanej aktorce. A jeśli o prywatnej osobie, to o kimś wrażliwym, inteligentnym – a może przede wszystkim – obdarzonym poczuciem humoru. To właśnie ten zmysł w połączeniu z inteligencją są w Kalinie najbardziej uderzające. Nie wiem, jak można było przez tyle lat tego nie zauważać.
Kalina – artystka, córka, seksbomba, …
Taką właśnie Kalinę Jędrusik przedstawiła w „Niemoralnej” Ula Ryciak. Sięgnęłam akurat po ten tytuł, bo „Potargana w miłości” tej samej autorki to moim zdaniem jedna z najlepszych biografii Agnieszki Osieckiej, jakie się kiedykolwiek ukazały. Ryciak wybiera jak dotąd bohaterki skomplikowane i wręcz niemożliwe do jednoznacznego sportretowania. Między innymi, właśnie dlatego przeczytam każdą kolejną książkę, którą napisze. Również dlatego, że tworzone przez nią portrety są konstruowane w drobiazgowy sposób. Pozbawione sensacji i empatyczne, czynią swoje bohaterki wiarygodnymi.
Tak też jest w przypadku „Niemoralnej. Kaliny”. Trochę jak na kubistycznym obrazie, gdzie jednocześnie możemy oglądać wiele wizerunków jednej postaci: Kalinę-artystkę, Kalinę-córkę czy Kalinę-seksbombę. Tylko ujęte razem pozwalają nam zrozumieć osobę, na którą patrzymy.

Zuckerowa i Holly Golightly.
Kim dzisiaj byłaby Kalina? Wciąż byłaby tą jedną na sto lat, ale może dziś spotkałoby ją z tego powodu mniej przykrości? Może doczekałaby się płyty z własnym recitalem? Takie pytania są podszyte smutkiem, bo twierdząca odpowiedź wcale nie jest taka oczywista. To prawda, że żyjemy w czasach dużo większej swobody obyczajowej, ale kobiece ciało wciąż często podlega niewybrednym ocenom. Dziś Kalina pewnie musiałaby grać same Zuckerowe i dużo trudniej byłoby o jakąkolwiek Holly Golightly. Była też zbyt niezależna i bezkompromisowa, żeby móc współcześnie stać się gwiazdą którejś ze stacji telewizyjnych. Zachęcam Was do samodzielnego poszukania odpowiedzi i stawiania innych pytać z „Niemoralną” Uli Ryciak. Chociaż, z perspektywy czasu, wydaje się, że tytułowy przymiotnik jest ostatnim, jaki może oddać sprawiedliwość Kalinie Jędrusik.