Rodzina ze 141 ulicy rusza na ratunek. Karina Yan Glaser.

tłumaczenie: Dominika Pietrachowicz

Rodzina ze 141 ulicy rusza na ratunek, czyli czas na prywatne Bali.

Gdybyś mógł przeprowadzić się do dowolnego miejsca na Ziemi, to które byś wybrał/a? Podobno Bali i Zanzibar są ostatnio wielce spoko. Gdybym sama miała wybrać taką lokalizację, to byłaby to pewnie Biblioteka Główna dzielnicy Wilanów. Żartuję: oczywiście dom jest tam, gdzie nasi bliscy; i nasz paczkomat InPost. 

Witamy na 141 ulicy!

Miejscem mojego przeznaczenia byłaby zatem Biblioteka Główna. Byłaby, gdybym nie przeczytała “Rodzina ze 141 ulicy rusza na ratunek” Kariny Yan Glaser. Od dziś moim nowym adresem jest Harlem, a konkretnie właśnie 141 ulica. To już trzeci, po “Rodzinie ze 141 ulicy” oraz “Rodzinie ze 141 ulicy i ukrytym ogrodzie”, tom przygód zwariowanej, ale kochającej się rodziny Vanderbeekerów. 

Harlem nowym Manhattanem.

Są tacy, którzy świata nie widzą poza Manhattanem, ale zamiast kolejnego kieliszka Cosmopolitana warto postawić na psa, dwa koty, królika i równie dużo dzieci. Takie rozwiązanie wybrała rodzina Vanderbeekerów. Do ich gromadki należą cztery siostry i jeden brat, a dzięki nieubłaganym prawom natury reprezentują przedział wiekowy od przedszkola do około jedenastu lat. Dodatkowo, “Rodzina ze 141 ulicy rusza na ratunek” pełna jest humoru i akcji. Istnieje więc ryzyko, że Wasze pociechy nie tylko utożsamią się z którymś z bohaterów, ale też zażądają dostępu do przygód z pozostałych dwóch tomów. 

Złote klamki i „fundusz piątaków”.

Karin Yan Glaser udało się stworzyć jej własne, a co ważniejsze – nowoczesne – Roosevelta 5. Dom Vanderbeekerów jest głośny, pełen ciepła, a rodzina zespołowo musi radzić sobie z różnymi przeciwnościami losu. Jeśli w Waszym rodzinnym domu zamiast złotych klamek też był “fundusz piątaków” przeznaczony na wakacje, powinno Wam się spodobać. Małe Vanderbeekerówny są rozkoszne, ich sąsiedzi ciekawi, a w dodatku mama dzieciaków jest cukiernikiem. Czy może być coś bardziej uroczego niż bohaterka sprzedająca ciasta ze słonym karmelem w sklepiku z markizą w biało-różowe pasy? Nie sądzę.

Sanepid w natarciu.

“Rodzinie ze 141 ulicy rusza na ratunek” to także gratka dla wszystkich zwierzolubów, a do nich należy większość dzieci. W tym tomie Vanderbeekerowie zmagają się z nowojorskim sanepidem, ale też niespodziewaną lawiną ssaków, które ktoś raz za razem podrzuca pod ich drzwi. Nie wykluczam, że problemy z inspekcją sanitarną mogą mieć jakiś nikły związek z unoszącym się wszędzie futrem. Bez obaw, wszystkie występujące w powieści zwierzątki ukazane zostały na ilustracjach. Książka jest do schrupania i pokochania. Najlepiej czytać ją w pokojowej temperaturze i gromadnie; mniej więcej od siódmego/szóstego roku życia.

Bibliotekara

One Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.