Życie nauczyciela nie jest usłane różami. Jak nie urok, to Syzyfowe prace albo Latarnik. Nie bójcie się – ja też do tej pory nie wiem, czy Syzyfem był zaborca, czy polscy uczniowie. I jeśli mam być szczera, lata mi to prawie tak samo jak współczesnym czternastolatkom, a są dni, że może nawet odrobinę bardziej ;). Ale jakbym już tak miała wybierać, co w tych Podstawowych Szkołach Magii i Czarodziejstwa wykładać, to myślę, że poza oklumencją, każdemu powinni wpomnieć, kim były Zofia Kuratowska albo Olga Krzyżanowska, córka „Wilka”.
Mam wrażenie, że ta książka została skutecznie przytłoczona przez inne nowości i trochę mi smutno z tego powodu na serduszku. Tym bardziej szkoda, bo dla wielu mogłaby być pocieszeniem i dowodem na to, że ludziom zdarza się być czasami mądrymi. Albo wyrażać swoje poglądy w przejrzysty, ale wyważony sposób. Albo wykonywać rzetelnie swoje obowiązki. Albo mieć poczucie humoru i nie być nadętymi. A wszystko to, łącznie z ostatnim, z szacunku do siebie i innych. No i tak się składa, że Oldze Krzyżanowskiej to się udało.
Miała wszelkie podstawy do tego, żeby obwiesić się orderami i wygłaszać okrągłe zdania o wartościach, ale była prawdopodobnie ostatnią osobą, która skorzystałaby z tej możliwości. Zamiast tego była lekarką w Stoczni Gdańskiej, członkinią Solidarności, posłanką na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej kilku kadencji, wicemarszałkinią Sejmu, twórczynią sejmowej Komisji Etyki, jedną z inicjatorek Klubu 22, Kongresu Kobiet czy akcji Różowa Wstążka. A może przede wszytskim córką generała „Wilka”. Kiedy Olga Krzyżanowska po ’89 roku odbudowywała demokrację, ja zakładałam do przedszkola getry w dalmatyńczyki. Choć mało jest rzeczy tak cool jak getry w dalmatyńczyki, to z tego pierwszego faktu wyjątkowo jestem chyba nawet bardziej zadowolona i dumna.
Jest w tej książce historia całego XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem losów Warszawy i Gdańska. Ale poza przełomowymi wydarzeniami, znajdziemy też dużo anegdotek jak choćby cenną informacje o tym, jakie majciochy się nosiło w latach 50.
P.S. Też byłam w szoku, jak kiedyś babcia uświadomiła mi, że rajstopy nie istnieją od zawsze. Jak się okazuje, isnieją rzeczy jednocześnie oczywiste i abstrakcyjne.
Mało jest w tej książce polityki. Trudno zrobić polityczny wywiad z kimś. kto otwarcie mówi, co myśli o każdej sprawie. Nawet jak go ktoś wkurza. Nie znajdziecie tu pieśni pochwalnej ani na cześć Andrzeja Dudy, ani Aleksandra Kwaśniewskiego, ani nawet na cześć Donalda Tuska, chociaż fajnie gra w piłkę.
Bardzo cenne w polityce, moim zdaniem, jest to, co nazywam dobrym wychowaniem. To, że się nie szkaluje ludzi, nie klasyfikuje według tego, kto bogaty, a kto biedny, albo nie daje się poznać, że jestem ważną osobą, a on nie.
Wspomnienia Olgi Krzyżanowskiej mogłyby za to równie dobrze służyć jako podręcznik tego, jak wychować fajnego człowieka.
Przywiózł mi mój pierwszy w życiu rower. Wsiadłam na niego i tata póty ze mną jeździł, aż mnie nauczył. Nigdy mnie do niczego nie zmuszał (…). Nie pozwalał mi się wycofać; nie było, że upadnę i zaraz: och, biedna córeczko…Kiedy się przewrcałam, podnosił mnie i słyszłam: Poczekaj, chwileczkę – jeszcze raz. Kiedy wyjechał po trzech godzinach, już na tym rowerze jeździłam.
Niektórzy w przyszłości chcą zostać jutuberami albo derektorami. Jeśli Bibliotekarze uda się kiedykolwiek przeobrazić w prawdziwego dorosłego, to chciałabym być jak Olga Krzyżanowska.