
Warszawa nigdy nie była całkowicie wyludnionym miastem ruin. Z powstańczej stolicy przerodziła się, jak określa autor: w „Rzeczpospolitą podziemną” i „podniebną”. Na około sto dni, między 2 października 1944 a 17 stycznia 1945, miasto stało się siedliskiem ocalonych Robinsonów, którzy żyli w piwnicach i na strychach zniszczonych kamienic.
O życiu ludzkim w tych czasach decydowały wypadki tak nieprawdopodobne, że trudno w nie uwierzyć.
Wspomnienia i opracowania dotyczące drugiej wojny światowej czytam, odkąd rozpoczęłam chlubny etap nastolęctwa, a było to już jakiś czas temu. Z bycia nastolatką udało mi się wyjść w miarę bez szwanku, a w między czasie i przeczytanej literatury wojennej trochę się uzbierało. Przeoczyłam jednak wydane po raz pierwszy w 1975 „Nie umieraj do jutra”, a choć książkę przeczytałam dopiero wczoraj, zapadnie na długo w moją pamięć.
Opowieść Nowowiejskiego składa się z kilku krótkich, bardzo różnorodnych historii warszawiaków. Otwiera ją ta dotycząca Czesława Lubaszki – piekarza z ulicy Siennej, którego potomkowie stali się po wojnie bułeczkowymi potentami. Zamykają zaś wspomnienia samego autora. Nowowiejski opisał tragiczny koniec swojej powstańczej drużyny.
Pisząc książkę o warszawskich Robinsonach, zdecydowałem się włączyć do niej własną historię, ale tylko dlatego, że jednocześnie mogłem opowiedzieć o całej swojej drużynie, o tych niezapomnianych dziewczętach i chłopcach z placówki w składzie filmów UFA. Ich cieniom książeczkę tę poświęcam.
Ze wspomnień wynika, że z kilkunastoosbowej grupy wojnę przeżyło trzech kolegów.
Książka jest podnoszącym na duchu świadectwem niebywałej odwagi, ale przede wszytskim braterstwa oraz woli życia. Nowowiejski znakomicie nakreślił pełnych charakteru i werwy przedwojennych warszawiaków. Opisał czas, w którym obcy ludzie stawali się towarzyszami niedoli. Ale „Nie umieraj do jutra” to także świetna propozycja dla tych, którym się wydaje, że wojna to podniosły czas patriotyzmu. Wszelkich złudzeń pozbawia rozdział opisujący rzeź Woli.
„Nie umieraj do jutra” należy do kanonu polskiej literatury wojennej. Jest dokumentem równie autentycznym co poruszającym. Nowowiejski nie szukał „kluczy” ani „nowych narracji czy perspektyw” do opisania tych historii. Dał świadectwo o mieście i o ludziach , których znał od zawsze. Może dlatego opis agonii tego świata jest tak wyjątkowy.
A tutaj jeszcze relacja Wacława Glutha-Nowowiejskiego w Archiwum Historii Mówionej:
https://www.1944.pl/powstancze-biogramy/waclaw-gluth-nowowiejski,14061.html