Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko. Tom Phillips.

„Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko” to bardzo zabawna książka o mało zabawych rozdziałach w historii ludzkości. Tom Phillips jest nie tylko prawdziwym mądraskiem – historykiem, antropologiem i filozofem. Przede wszystkim należy do grona bardzo błyskotliwych mądrasków. Przez jakiś czas był redaktorem brytyjskiej wersji portalu Buzzfeed, gdzie jak twierdzi, ciężko pracował, a dużo częściej po prostu wymyślał glupie żarty. I całe szczęście, bo szczególnie ten drugi element doświadczenia wpłynął pozytywnie na książkę „Ludzie…”. Spokojnie możemy zaliczyć ją do propozycji popularnonaukowych, a mimo to nieskrępowana, żywa narracja, sprawi, że nie poczujecie ciężaru przyswajanej wiedzy.

Phillips na wstępie stwierdza, że ludzie uchodzą w świecie przyrody za dosyć zmyślne stworzenia – nie na darmo nazywane homo sapiens. A już na pewno sami za takich się uważamy. Choć zdolność do analizowania rzeczy przez stulecia stała się głównym źródłem dumy naszego sprytnego gatunku, to są takie momenty w dziejach, kiedy ludzki mózg ewidentnie przestał działać. Potrafiliśmy wynaleźć antybiotyki, kinematograf, telefon, wprowadzić elektryczność i kolej, lecz z jakiegoś powodu wciąż powtarzamy te same błędy. Tom Phillips na podstawie barwnych przykładów wskazuje źródła tych pomyłek. Zwykle przyczynami są manie i fobie, gromadomyślenie i odsuwanie w czasie niewygodnych konsekwencji naszych czynów.

Phillips pogrupował przegrane na chlubne rozdziały. Dzięki temu dowiecie się, kiedy okazaliśmy się największymi idiotami w dziedzinie ekologii, polityki czy nauki. Aha, zapomniałabym dodać – jest też rozdział o kolonializmie. Jak się okazuje, ten też wcale nie jest tak fajny, jak jeszcze całkiem do niedawna sądzili Europejczycy. Dowodów na to, że potrafimy być naprawdę koncertowymi przegrywami nie trzeba szukać długo. Wystarczy wspomnieć, że emitowanie spalin z benzyny ołowiowej, ale także emisję freonu ludzkość zawdzięcza temu samemu facetowi. Litościwie pominiemy tutaj nazwisko tego naukowca, choć Phillips wskazuje, że wartość niemal każdego wynalazku zależy od celu, w jakim zdecydujemy się go używać. A tutaj z kolei czynnikiem decydującym są już pieniądze.

Książka kończy się mocnym, dającym do myślenia szkicem, o błędnym kole, w jakim wydaje się poruszać ludzkość. W końcowym słowie znajdziecie ciekawe analogie pomiędy początkiem XX i XXI stulecia. Od brawury i radykalizmu lat ’20 XX wieku różni nas chyba tylko to, że tak ciepło jak przez ostatnie trzy lata, było ostatnio w plejstocencie. Tyle, że poziom wód lądowych był wówczas o jakieś dwanaście metrów wyższy. Ale wiadomo – jesteśmy ludźmi, więc pomyślimy o tym jutro. YOLO i pozdrowienia dla misiów polarnych.

Żeby nie było tak do końca ponuro, to zostawiam Wam kilka tekścików Toma Phillipsa:

Przed takim problemem stanęli Tainowie, kiedy przybył Kolumb – podczas pierwszych spotkań byli ufni i zrobili na nim wielkie wrażenie swoją życzliwością i hojnością. Oczywiście Kolumb zareagował w sposób, w jaki zwykle reagują biali, gdy ktoś jest wobec nich życzliwy i hojny. „Będą z nich dobrzy służący”, pomyślał i po kilku dniach rozważań dodał: „Z pięćdziesięcioma ludźmi możemy ich wszystkich podporządkować sobie i kazać im robić to, co chcemy”. Uroczy facet.

(gorąco polecam obejrzenie filmu z 1987 roku o Jamesie Bondzie, W obliczu śmierci jeżeli lubisz krzyczeć do ekranu: „O RANY, STARE DZIEJE!”. Bond sprzymierza się z mudżahedinami, którym przewodzi czarujący, heroiczny bohater, najlepiej opisany jako „układny Bin Laden z wytwornym angielskim akcentem”. Ale jest dobry motyw muzyczny).

Zapakowali mężczyznę, jego żonę i trzydziestu jego rodaków do pociągu, który dowiózł ich do portu na północy, skąd podóżowali dalej przez Szwecję i Finlandię. Była to niewielka forpoczta, ale lepsza niż nic. Niemieckie władze nawet zaopatrzyły ich w pieniądze i wspomagały finansowo w ciągu następnych miesięcy. Prawdopodobnie wypbrażały sobie, że jak większość maniaków politycznych z niszową sprawą, ten człowiek też nie przysporzy wiele kłopotu, za to na jakiś czas oderwie od nich uwagę Rosjan, a później spokojnie odejdzie w niebyt.

I tak, tym facetem był Lenin.

Bibliotekara

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.