Myślałam, że to książka niszowa. Że nawet Bibliotekara, w swojej nieposkromionej czytelniczej żądzy, nie da rady jej przeczytać do końca. Bo to książka o…(tutaj narasta suspens niczym w finale talent show)…o młodopolskiej poetce. Yhm, tak – jednej z tych, co to męczą nimi w szkole. Z tą małą różnicą, że o Marii Komornickiej raczej w żadnej ze szkół się nie mówi. Nawet na zajęciach dodatkowych ;). Wystarczy sobie wyobrazić radosny obraz polonistki, która oznajmia, że autorka wielką poetką była i w połowie życia postanowiła zaprzestać bycia Marią Komornicką, a zaczęła być Piotrem Włastem. Przestała nosić suknie, a zaczęła ubierać się w garnitury. Groza. Bo kto w takim razie zgadnie, co na myśli miał podmiot liryczny?
Ciężko odczarować tę postać w oczach współczesnych czytelników. Ciężko odczarować tę epokę. Ale Brygida Helbig podjęła się przebrnięcia przez ten tor przeszkód i wyszła z próby zwycięsko.
Udało jej się ożywić Komornicką i jej otoczenie. Czytałam wcześniej zbiór listów poetki, ale to dzięki Helbig zaczynam lepiej rozumieć, co mogło kierować dość ekscentryczną poetką. Była złotym dzieckiem. Panienką ze starego, szlacheckiego rodu. Genialną dziewczynką, która wyrosła na nastolatkę sprawiającą coraz więcej kłopotów. Od zawsze wiedziała, że będzie tworzyć. Była niezależna i buntownicza, czasami szydercza. Ale, co się często zdarza, obdarzona przy tym olbrzymią wrażliwością. Jej uczuciowość sprawiała, że wdawała się w kolejne, niezbyt udane romanse oraz żyła pośród artystycznej bohemy. Decyzją rodziny zostaje wysłana na przymusowy grand tour po Europie i studia w Cambridge, co wcale nie było jej w smak. Ale prawdziwy dramat rozgrywa się, kiedy umiera ojciec Marii. Bracia zagarniają rodzinny Grabów, a poetka rozpoczyna walkę o swój status w społeczeństwie. Zdeterminowana, przyjmuje męską tożsamość, aby jej głos został usłyszany w dziewiętnastowiecznym, opresyjnym społeczeństwie. Reszta jest historią trwających niemal dekadę pobytów w szpitalach psychiatrycznych i domach opieki. Nie muszę chyba dodawać, że opieka była ostatnią rzeczą, jaką w nich zapewniano. Tak Komornicka zostaje superhero polskich feministek.
Helbig nie opisała jednak przeżyć jedynie samej Komornickiej. Z wyczuciem i zachowaniem realiów epoki, oddała także relacje między poetką a jej rodzeństwem oraz nieudane małżeństwo jej rodziców. W „Innej od siebie” spotkamy też Wacława Nałkowskiego i malutką Zosię Nałkowską. Ta darzyła Komornicką podziwem, który stopniowo przeradzał się w niechęć, a nawet nienawiść. Dlaczego? Tutaj muszę odesłać do „Innej od siebie”. Dodać trzeba, że powieść wyszła w dwóch okładkowych wersjach. Na półkach księgarni możemy spotkać także „Innego od siebie samego”, co z uwagi na zawiłą biografię Komornickiej, jest trafionym pomysłem.
Nie jest to historia prosta, łatwa i przyjemna, ale Brygida Helbig naprawdę lubi swoją bohaterkę, a przy tym nie utożsamia się z nią we właściwy biografom, chorobliwy sposób. Poetkę odkryła i przywróciła polskiej literaturze profesor Maria Podraza-Kwiatkowska. Komornicka nieprzerwanie fascynuje kolejnych czytelników i badaczy, ale nadal niewiele wiemy o niej na pewno. I choć na temat jej biografii pojawia sporo, wątpliwych hipotez, to te stawiane przez Helbig wydają się dość wiarygodne. Zbeletryzowanie tej historii czyni ją dużo bardziej przystępną i daje jej szansę na dotarcie do szerszego grona odbiorców. Dzięki „Innej od siebie”, Komornicka nie zostanie zapomniana między nudnymi, naukowymi opracowaniami. Dostaje szansę bycia usłyszaną i zapamiętaną, o co zabiegała przez całe swoje burzliwe życie.
Uprasza się o wyjaśnienie słowa suspens. Jak mniemam każdy ma prawo zinterpretować je inaczej. A co droga Bibliotekara miała na myśli?
Służę słownikiem PWN :): „suspens [wym. suspens, saspens] «chwyt w filmach i powieściach polegający na wstrzymaniu biegu akcji, stosowany w celu wzmożenia napięcia albo zaskoczenia widza lub czytelnika niespodziewanym zwrotem akcji»”. Znaczenie jest jednak chyba tylko jedno ;). A może to staropolski zrost słów „sus-eł” i „pens”-„eł” z czasem zanikło w wymowie – oznaczający bardzo biedne zwierzątko futerkowe?