Fale. Aj Dungo.

tłumaczenie: Marcin Wróbel

No i teraz mam najgorzej. Najgorzej, bo chcę napisać Wam dzisiaj o kolejnej powieści graficznej – o książce Fale. A z opowiadaniem o Falach jest trochę jak z opisywaniem genialnej muzyki albo ulubionej potrawy. No nie wyrzeczesz, Panie, ich geniuszu choćbyś nie wiem, jak bardzo się starał. Bo są doskonałe w formie. Potrzeba tylko tego, o zostało nam podane – ani więcej, ani mniej.

Fale to historia pełna sprzeczności. Intymna i osobista, a jednocześnie – a może właśnie dzięki temu – uniwersalna. Niezwykła opowieść o wielkiej miłości i poruszającej stracie. Jeśli kiedyś ponieśliście porażkę albo musieliście pożegnać się z kimś ważnym, to jest to ksiązka także dla Was.

Bogdan i historia zakochanych.

Statystycznie stan ten dotyczy co jednej i pół osoby, więc może uchodzić za doskonały chwyt marketingowy ze strony Aja Dungo. Byłoby to kasowe zagranie, gdyby Fale nie okazały się autobiograficzną historią straty.

Oprawa graficzna tej książki to estetyczny majstersztyk i święto przemyślanego minimalizmu. Jej siła ma jednak jeszcze co najmniej jedno źródło. Fale to zatrzymane w biegu i utwalone w opowieści życie. Losy bohaterów uderzają rozmiarami cierpienia, ale jeszcze bardziej pasją i pięknem. To powieść o doskonale rozłożonyh akcentach, dzięki czemu pozbawiona jest całkowicie ckliwości czy patosu. Ja napisałam obrzydliwie napuszoną notkę, więc może Wy, choćby z pożałowania nade mną, sięgniecie po Fale.

Kiedy odejdę, chcę przetrwać w Twojej sztuce. Niczego więcej nie pragnę. Obiecaj, że opowiesz naszą historię.

Obiecałem jej, że tak zrobię.

Bibliotekara

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.