A room of one’s own, czyli na herbatce u Virginii Woolf. Inspiracje literackie.

 

„Jestem przekonany, a mówię to na podstawie swego doświadczenia, że najgłębsze ślady w życiu człowieka pozostawiają różne domy, w których on zamieszkuje bardziej niż „małżeństwo i śmierć i rozstanie” napisał Leonard Woolf.

Monk’s House, dom państwa Woolf, wydaje się najlepszym potwierdzeniem tych słów. Miejsce, w którym mieszkała, mówi o tajemniczej, skomplikowanej autorce „Pani Dalloway” więcej niż niejedna biografia. Była geniuszem owładniętym brzmieniem i znaczeniem słów. Czy potrzebowała do piania szczególnych wygód? Jakimi przedmiotami się otaczała?

Charleston Farm – „absolutely divine”

„Absolutely divine” – tak właśnie Virginia Woolf określała dom, który znalazła w południowo-wschodniej Anglii dla Vanessy Bell, swojej siostry. Vanessa wprowadziła się do Charleston Farm w październiku 1916 roku. Charleston wydawało się wymarzoną siedzibą – otoczoną ogrodem i stawem, który kiedyś  był jeziorkiem. Farma stała się domem dla malarki i jej dwóch synów, Quentina i Juliana, a także dla jej partnera, malarza Duncana Granta. W Charleston często bywał także były mąż Vanessy, Clive Bell.

źródło: abloomsburylife

Zgodnie ze słowami Virginii, Charleston Farm wydaje się miejscem wręcz idealnym. Kwadratowy, z czerwonej cegły i dwoma równymi rzędami okien przypomina domy z dziecięcych rysunków. Potrafił pomieścić w swoich pokojach dużą rodzinę i szerokie grono przyjaciół pani Bell, ale, co równie ważne, był wypełniony artystycznym duchem właścicielki i innych członków Bloomsbury.

źródło: abloomsburylife

źródło: abloomsburylife

źródło: abloomsburylife

Urządzony w stylu łączącym w sobie kolorowy postmodernizm z pastelowymi, delikatnymi elementami sztuki włoskiej, wystrój Charleston Farm nie zawiera w sobie ani jednego przypadkowego elementu. Pełno tu starannie zaprojektowanych, a później samodzielnie wykonanych tkanin, mozaik i naczyń. Wszystkie przedmioty łączą w sobie pozorną niedbałość i prymitywizm z elegancją. Gdybym tylko miała okazję, wyniosłabym z Charleston Farm więcej niż z Ikei albo targu na Kole. Ale oczywiście byłoby to świętokradztwo, zbezczeszczenie i nikt nie może się nigdy o tym dowiedzieć.

źródło:

Duncan Grant, 1912, fot. Alvin Langdon Coburn.

Historia Charleston Farm, jest banalna i wzruszająca zarazem, jak każda historia miłosna. Żeby określić relacje łączące jej mieszkańców, przydałby się porządny, złożony graf. Ujmę to jednak tak: Nessa kochała Duncana. Duncan kochał pisarza, Davida Garnetta. David ożenił się z Angelicą, córką Vanessy. Tak, wiem, bardziej niż misterną siatkę uczuć przypomina to łańcuch pokarmowy i zaklęty krąg. I uwierzcie, było dla jego uczestników nie mniej wyniszczające.

Dom był dla Vanessy fortelem, sposobem na zatrzymanie przy sobie ukochanego, który nie odwzajemniał jej uczuć. Duncan – artysta, duże dziecko – całymi dniami pogrążony był w procesie twórczym. W skupieniu, na blatach zwykłych, drewnianych stołów malował mityczne motywy. Całość była jednak jej wizją, którą z pasją zarządzała. Dziś, Charleston Farm także jest domem artystów – otwartym na zwiedzających, wystawy i wydarzenia kulturalne. 

Monk’s House – „klasztor, duchowa samotnia”.

Nazwa „Dom mnicha” wiąże się z XV-wieczną legendą o zakonnikach z Lewes, dla których dom Virginii był miejscem odosobnienia. Potwierdza to obecność niewielkiego kościoła na terenach przyległych do Monk’s. Woolf zanotowała: „Dziwna kombinacja, ten ogród z kościołem i krzyż kościoła z wzgórzami…”.

Znajdujący się w Rodmell dom Virginii był zupełnym przeciwieństwem siedziby jej siostry. Charleston Farm było pełne kolorów, jasne i beztroskie. A Monk’s tonęło w zieleni, było ciche i ciemne. W 1929 roku, za pieniądze uzyskane ze sprzedaży „Orlanda”, do Monk’s zostało dobudowane jedno pomieszczenie. W zamyśle, miał to być „własny pokój” Woolf. Wszystko zostało przygotowane z niezwykłą starannością. Na komodzie lampa firmy Omega, biblioteczka, łóżko powleczone białą narzutą, a pod nim, gruby, perski dywan. Widać artystyczną rękę Vanessy i Duncana. Szybko okazało się, że pastelowe, jasne wnętrze nie odpowiada przyzwyczajeniom pisarki, a co za tym idzie, może służyć jedynie za sypialnię.

fot. H. Travis

„Nie potrafię w sposób naturalny pisać w nowym pokoju, ponieważ stół nie jest odpowiednio wysoki i aby ogrzać ręce muszę się schylać. Absolutnie wszystko powinno być zgodnie z moimi przyzwyczajeniami.”

Niezbędne do pisania były zniszczony, rozpadający się fotel, stary stół ze sklejki(opierany na kolanach, z miejscem na kałamarz) i zrobione samodzielne zeszyty z kolorowymi okładkami. Virginia przeniosła się do samotni – szopy, którą nazywała „swoim domkiem”. Jak mawiał Lytton Stachey(pierwsza miłość pisarki) na sowim biurku gromadziła „stosy świństwa”. Obok stert papierków i zardzewiałych śrubek, zwykle leżał błękitny papier. Dla krótkowidzącej Virginii słowa spisane na tym tle, wyglądały wyraźniej. Przed chatką zostali sfotografowani słynni goście pisarki, między innymi – Morgan Forster, Thomas Eliot czy Katharine Mansfield.

źródło: ArtsEater

Reszcie domu także nie brakuje artystycznego ducha Bloomsbury. W jadalni znajdziemy wykonane na zamówienie krzesła z inicjałami Virginii i Leonarda, naczynia ręcznie malowane przez jej siostrzeńców oraz fotel, którego haftowane oparcie sama zaprojektowała. A olbrzymi ogród otaczający Monk’s ma równie ciekawą historię, co sam dom. Wciąż kwitną w nim irysy zasadzone przez Leonarda i rośnie stary kasztan, pod którym często odpoczywali w upalne dni.

Inne adresy, pod którymi można było zastać Virginię i Vanessę?

  1. Hyde Park Gate 22, Londyn.
  2. Talland House, St. Ives, Kornwalia.
  3. Gordon Square 46, Londyn.
  4. Fitzroy Square 29, Londyn.
  5. Brunshwick Square, Londyn.

O tych adresach, a także o wieży Sissinghurst, gdzie mieszkała Vita Sackville-West, Bibliotekra ma nadzieję napisać wkrótce ;).

Bibliotekara

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.