Kolej podziemna. Colson Whitehead.

 

tłumaczenie: Rafał Lisowski

Oprah Winfrey płakała, jak czytała. Barack Obama też zachwalał. A jak wiadomo, jest pierwszym czytającym prezydentem w historii. Tak dużo czytającym…czy jakoś tak.

Wkrótce po ich wypowiedziach książka Colsona Whiteheada została obsypana nagrodami, w tym tegorocznym Pulitzerem. „Czy słusznie??”- zapyta dociekliwy głos z tłumu. Żeby Was nie utrzymywać dłużej w napięciu i nie szarpać Waszych nerwów: „Słusznie!” – odpowiemy z niezachwianą pewnością. Ale istnieje co najmniej kilka powodów, dla których książkę warto poznać. A jako ludzie ciekawi świata, dzisiaj je sobie wypunktujemy.

Po pierwsze główny bohater, a właściwie bohaterka. Cora – jedna z niewolnic, która przychodzi na świat w Georgii. Podobnie jak jej matka przed laty, postanawia uciec i opuścić plantację okrutnego Terrence’a Randalla. Nie ma co ukrywać, godnych podziwu kobiet w literaturze wciąż jest jak na lekarstwo, więc fajnie, że Whitehead wcielił się w rolę żeńskiego narratora. Sprawił, że dzięki odwadze i determinacji Cory od początku jej kibicujemy, widzimy świat jej oczami. Jednocześnie, zdajemy sobie sprawę, że dziewczyna jest głosem całej grupy. O to Whitehead również zadbał. W powieści nie zabrakło charakterystycznych, zapadających w pamięć postaci drugoplanowych. W tym, łowcy niewolników Ridgeway’a i jego szajki. Oryginalnością i zróżnicowaniem fizjonomii przypominają trochę szajkę Wolanda. Ale tamtych szczerze lubiłam – szczególnie Behemota- a tych się bardzo boję. Serio, serio. Łowca niewolników zostaje przedstawiony jako wysłannik szatana i wcielenie czystego zła. Jednocześnie widzimy w nim starszego mężczyznę, borykającego się z trudnościami i słabościami wieku. Sprytny Whitehead nie odczłowieczył Ridgeway’a, a dzięki temu zabiegowi uczynił go jeszcze bardziej przerażającym.

Po drugie pomysł. Dojrzewał w Whiteheadzie jakieś dwadzieścia lat. Musicie przyznać, że wizja istnienia kolei podziemnej, która pozwalałaby niewolnikom na ucieczkę z piekła południowych stanów do wolnego życia na północy, jest ciekawa historycznie i pociągająca literacko. Ale Whitehead na początku kariery pisarskiej uznał swój warsztat za zbyt niedoskonały i niedojrzały jak na realizację tego tematu i odłożył pomysł na półkę. Na szczęście, zdecydował się do niego wrócić w trakcie pisania jednej z kolejnych książek. Konstrukcja powieści pozwoliła na przedstawienie sytuacji społecznej i politycznej w kliku stanach Ameryki Północnej w pierwszej połowie XIX wieku. Przemierzamy razem z uciekającą Corą niemal cały kraj: Carolinę Południową i Północną, Georgię i Wirginię, aż po granice Kanady.

Po trzecie realizacja pomysłu. Powieść czyta się jak połączenie dobrej przygodówki z westernem, a wszystko to okraszone jest napięciem na miarę thrillera. Utożsamiamy się silnie z Corą, a tym samym razem z nią zaczynamy uczestniczyć w ucieczce przed nieubłaganym pościgiem, którego oddech niemal czujemy na karku przez całą powieść. Bibliotekara nigdy nie należała do tych rozsądnych i twardo stąpających po ziemi, a ostatnio zorientowałam się, że boję się bohaterów wykreowanych przez Whiteheada prawie tak mocno jak potworów spod łóżka, które mogły złapać mnie za nogę, kiedy szłam jako dziecko do łazienki. I to nie jest śmieszne. Niezbyt pochlebnie świadczy to o mojej dojrzałości, ale za to bardzo dobrze świadczy o sprawności pisarskiej Whiteheada.

P.S. Nie wiem jak Wy, ale ja długo nie mogłam skumać, czym w piosence „Strange fruit” jest dziwny owoc kołysany przez lekki, południowy wietrzyk. Może to kwestia deficytów rozwojowych, ale zawsze docierał do mnie tylko przejmujący, cierpki głos Billie Holiday. I możecie się śmiać, ale sądziłam, że to kolejny jazzowy klasyk w stylu „My man”. Wiecie, taki, w którym ktoś odszedł i teraz trzeba przysmęcać, przeciągając wszystkie samogłoski. „Myyy maaaan”. Właściwie powinnam sobie podziękować za lekkie braki w percepcji, bo kiedy w końcu zrozumiałam o czym opowiada „Strange fruit”, skóra ścierpła mi na karku. Podobnie jak przy lekturze „Kolei podziemnej”. Zaaplikujcie sobie tę powieść, a przytrzyma Was, emocjonalnie przećwiczy i zostanie z Wami na długo.

 

Bibliotekara

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.