Wyloguj swój mózg. Anders Hansen.

tłumaczenie: Emilia Fabisiak

Internet to dzieło szatana, które przyciąga burze z piorunami. Wywołuje też mdłości i jest zagrożeniem dla życia. Żartowałam?. Kochamy Internet, bo to wspaniałe medium pozwala wciąż na nowo odnosić się do najbardziej zajmującego tematu, czyli do nas samych. Możemy opowiedzieć o tym, co ja zjadłoś na śniadanko, jaki krem kupiłoś w sieciowej drogerii, a czasami nawet – jaką książkę przeczytałoś. Dzięki temu sprytnemu zabiegowi każdej, choćby najbardziej anemiczenej Bibliotekarze przez chwilę wydaje się, że jest ważna i wysłuchana. Urocza jest ta mrówcza naiwność twórców kontentu, ale wdzięku odbiera jej trochę fakt, że zbliża nas bardziej do człekokształtnych niż do świadomych ludzi na miarę XXI wieku.


„Na szczęście w dzisiejszych czasach większość z nas rzadko znajduje się w sytuacjach zagrażających życiu. A jednak stres z przyczyn psychosocjalnych, to znaczy z takich powodów, jak: deadline w pracy, wysokie odsetki od kredytu na dom albo niewystarczająca liczba lajków, uaktywnia w naszym mózgu te same mechanizmy. Stres, który w naszych czasach obciąża oś HPA, nie jest oczywiście tak silny jak wtedy, gdy człowiek stawał oko w oko z lwem, ale może ciągnąć się miesiącami lub nawet latami. A na to oś podwzgórze – przysadka – nadnercza nie jest przygotowana.”

Dopamina, moi Drodzy. Gdyby Mel Gibson nieco poczytał, wiedziałby, że to jej pragniemy. Media społecznościowe są głównie gadaniem o sobie samym, a to z kolei jest wyzwalaczem zadowolenia na miarę jedzenia, seksu czy socjalizowania się. Kiedy już miałam poczuć się angażującą Waszą uwagę influłenserką, Wyloguj swój mózg Andersa Hansena uświadomiło mi, że ze smartfonem w ręku bardziej przypominam zielonego koczkodana w trakcie hipnozy.

Jak stwierdził jeden z czołowych pracowników Google: Bóg jeden wie, co technologia robi wewnątrz mózgów naszych dzieci. Skok tej dziedziny w ciągu ostatnich dziesięciu lat jest tak duży, że nie nadążamy z badaniem towarzyszących mu zjawisk. Najwcześniejsze badania pojawią się za trzy lata, ale wtedy będą już mocno nieaktualne.

„969 516. W pierwszej chwili myślałem, że musiałem coś źle zobaczyć, ale jednak nie. W bazie danych Szwedzkiej Agencji do Spraw Społecznych (szwedz. Socialstyrelsen) znajduje się informacja, że blisko milion Szwedów powyżej 16. roku życia (w grudniu 2018 roku) dostaje recepty na leki antydepresyjne. To więcej niż co dziewiąty dorosły. Choć żyjemy dłużej i w lepszym zdrowiu, a po wciśnięciu jednego przycisku uzyskujemy dostęp do pełnych zasobów światowej rozrywki, wydaje się, że częściej niż kiedykolwiek wcześniej dotyka nas przygnębienie. Jak do tego doszło?”

Ale wstępnie możemy już oszacować straty. Kłopoty z koncentracją i z dlugotrwałym zapamiętywaniem. Bezsenność czy idąca z nią często w parze otyłość. Spadek nastroju. Obniżenie poczucia własnej wartości. A to prawdopodobnie tylko przygrywka. Pizgnijcie zatem ochoczo sprzętem, na którym to czytacie. Idźcie na spacer ze swoim Szarikiem. Zagrajcie z rodziną w Scrabble. Nawet, jeśli Wasz ojciec oszukuje i podmienia literki, bo mimo słusznego wieku boi się przegrać w grę planszową. Popatrzcie na drzewko, na listek. Znowu na całe drzewko. Odetchnijcie. Przeczytajcie książkę Hansena ?.

Tylko pomyślcie – ten genialny wynalazek, jakim jest telefon komórkowy, daje nam mały „zastrzyk dopaminy”trzysta razy dziennie. Jest to w praktyce nieustanne wołanie „skup się na mnie!”. (…) Czy można się dziwić, że jesteśmy zestresowani – a może nawet spanikowani – kiey tracimy tę rzecz, która co dziesięć minut serwuje nam nowe przeżycia i nagrody? Chyba raczej nie, prawda?

Sięgnąć po nią możecie także dlatego, że sposób, w jaki opowiada Hansen budzi szacunek i zaufanie. Wyloguj swój mózg jest dowodem na to, że neurobiologia może być wielką pasją może i że można o niej opowiadać równie ciekawie co w „Było sobie życie”.

Na potwierdzenie przywołanego bilansu dodam, że Wasza niszowa Influłenserka w trakcie powstawania tej notki przeżyła co najmniej trzy Kuchenne Rewolucje z carycą Magdą Gessler. Odsłuchała też wywiady z Krystyną Jandą z ostatnich dziesięciu lat – po raz kolejny. Pisania było na godzinę, ale sami wiecie – wielozadaniowość nie bierze jeńców. Nie napisałam, dopóki nie wyłączyłam, ale przynajmniej zostałam utwierdziona w przekonaniu, że carpaccio z dzika nie jest najlepszym pomysłem.

Miłego wylogowania – Vielen Dank i bon appetit!

Super bestsellery do -37%

Bibliotekara

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.