Nie wiem, czy zauważyliście, ale od jakiegoś miesiąca mamy lata dwudzieste. Na plus w porównaniu z poprzednim stuleciem można zdecydowanie policzyć zaopatrzenie gabinetów dentystycznych. Na minus reality show i dawno już przedawkowane przez wszystkich Internety. Niektórzy próbują doszukiwać się analogii. Inni prychają z pogardą. Są też tacy, którzy w każdej sytuacji choćby trochę pachnącej kryzysem, spokojnie sączą swoją kawkę i czekają na rozwój wydarzeń.
I my – bibliotekarski kolektywie – co do zasady, zaliczamy się do tych ostatnich. Jednak świecka tradycja podsumowań każe nam choć przez chwilę zwrócić się w stronę tej ryczącej dekady. Jej sztandarową postacią, obok Fitzgeraldów czy Josephine Baker, jest Tamara Łempicka.
Kilka lat temu przeczytałam biografię artystki autorstwa Laury Claridge. Starsze wydawnie ukazało się nakładem wydawnictwa Rebis. Wznowiły je jakiś czas temu Marginesy i w takiej szacie graficznej znajdziecie je dziś na półach księgarń.
Książka jest dosyć opasła. I może to ja nie byłam wtedy w olimpijskiej formie, może to zima trwała zbyt długo, a może jednak samo opracowanie. Pewnie do niej jeszcze kiedyś zajrzę i to sprawdzę. W każdym razie, to co zapamiętałam i było dla mnie najbardziej uderzające, udało się autorkom powieści graficznej zawrzeć na pięćdziesięciu stronach.
Tamara żyła i kochała intensywnie, nie zważając na konwenanse. Jej biografia pełna jest blichtru i romansów. Znajdziemy w niej też zmagania z depresją, nieudane małżeństwo czy finansowe kryzysy. Jednak nieprzerwanie największe znaczenie miała dla niej sztuka. Często wpadała w wir pracy, przez wiele dni nie wychodząc ze swojej pracowni. Malarstwo stawało się lekiem na wszystko, czemu, rzecz jasna, dajemy wielką okejkę.
W komiksie znajdziecie esencję zarówno charakteru Tamary jak i epoki, w której żyła. Książka jest wydana w dużym formacie, a także opatrzona ciekawą notą biograficzną. Ilustrują ją dobrej jakości reprodukcje dzieł Tamary.
To tyle w dzisiejszym odcinku. Nie mam pojęcia, jakie będą te nowe lata dwudzieste, ale ufam, że przynajmiej przełom trzydziestych i czterdziestych okaże się lepszy niż w poprzednim stuleciu ?. Poprzeczka nie jest zawieszona tak znowu wysoko, więc może podołamy ?.