Love and Marriage.

 

MARRIED…WITH CHILDREN, czyli Świat według Bundych, 1987-1997.

Miał willę z ogródkiem/Miał garaż i auto,/Że każdy, kto nie ma,/Zaraz by mieć chciał to/ Telefon z plastiku, adapter i frak…/ Więc czego, ach czego, ach czego mu brak?”

Rodziny, ach, rodziny. Wygląda na to, że dostawy słońca zostały wstrzymane do końca marca. Lub po prostu do odwołania. Aura sama skłania do podejmowania radosnych tematów. W końcu rodzina wszystkim kojarzy się ze świętami, ciepłą zupką i drożdżowym. I jeśli okroić rzeczywistość o niewygodne pytania, niewybredne uwagi i konflikty, to – w większości przypadków – obraz się zgadza.

Dlatego dzisiaj Bibliotekara proponuje książki okołorodzinne. Dwie takie sobie i dwie dość dobre. Mam nadzieję, że jeszcze bardziej rozświetlę Wasze pogodne nastroje.

tłumaczenie: Stanisław Kasprzysiak

W internetach można spotkać się z opiniami, że „Sznurówki” to pogodna, lekka książeczka, w sam raz na jeden wieczór. Nie wierzcie im. Nie mogę sobie przypomnieć, kiedy odkryto tajemne prawo literatury mówiące o tym, że „jeśli powieść p jest krótka, to na pewno będzie prosta i znajdzie zastosowanie dla każdego czytelnika x”. (Tak, mniej więcej na tym kończy się moje wyobrażenie o twierdzeniach matematycznych.) Nie mogę sobie przypomnieć, ale musiano je odkryć, bo zna je i z powodzeniem stosuje wielu blogerów książkowych. „Sznurówki” to proza bez zacięć i stylistycznych potknięć, więc istnieje spora szansa, że nie będziecie cierpieć przy czytaniu. Ale raczej nie należy do pogodnych. A ponieważ znamy się nie od dziś, już mówię dlaczego. Powieść jest podzielona na trzy części, z których każda pokazuje zdradę i rozpad małżeństwa widzianą oczami innego członka rodziny: żony, męża, dzieci. Pierwsza część to listy bohaterki, która pisze je do męża tuż po zdradzie. Nadal lekko i pogodnie? Nie sądzę.

tłumaczenie: Krzysztof Cieślik

Jonathan Safran Foer wydał powieść „Oto jestem” po dwunastu latach milczenia. Po dwóch powieściach, w tym świetnym debiucie „Wszystko jest iluminacją” i głośnym eseju „Zjadanie zwierząt”, kazał czytelnikom długo czekać. Być może za długo. Moje uczucia związane z tą książką są tak ambiwalentne, jak głośna była jej promocja. Powieść „Oto jestem” to niezwykle wnikliwa analiza kondycji współczesnej rodziny i małżeństwa. Jest refleksją o ich szansach na przetrwanie we współczesnym, dość chaotycznym świecie. I ta część powieści jest naprawdę doskonała. Przemyślana, niezwykle intensywna emocjonalnie, prawdziwa i szczera. Foer podejmuje jednak równolegle wiele wątków politycznych oraz wątek żydowskiej tożsamości. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że powieść momentami trzeszczy w szwach od przeintelektualizowania. Czasami naprawdę należy uznać, że literacka materia została wysycona treścią i kolejna analiza czy skomplikowane odniesienie niczego nie zmienią. Ale Foer nie uznaje takich kompromisów. Dlatego „Oto jestem” trochę męczy, ale wciąż jest nie najgorsza i pozostaje obowiązkową pozycją na przełomie lata i jesieni.

tłumaczenie: Marcin Szuster

Alfred i Ginewra” to chyba największy literacki smaczek w dzisiejszym zestawieniu. Króciutka, nieco zapomniana powieść, która należy do klasyki amerykańskiej literatury. Opowiada o problemach rozpadu małżeństwa i rodziny, ale wyłącznie z perspektywy dzieci. Jest urocza, poruszająca, napisana z niezwykłą wrażliwością i wyczuciem słowa. Poza psychologiczną wiarygodnością postaci, język jest chyba największą zaletą powieści. Zafascynowany światem dzieci Schuyler doskonale oddaje ich chęć naśladowania dorosłych; śmiesznostki, ale także samotność i wyobcowanie, jakie im towarzyszą. Powieść można dostać w doskonałym wydaniu PIW-u z ciekawym posłowiem Johna Ashbery’ego.

Alfred do Ginewry:

– Rzucę się do rynsztoka, zachoruję i umrę i dopiero będzie ci przykro.

– Nie będzie. Pójdę na Twój pogrzeb i powiem „Czy nie wygląda słodko w tej swojej trumnie”, i będę płakać, i wszyscy będą mnie żałować i dawać mi różne rzeczy. Włożę czarną suknię z czarnymi dodatkami i kapelusz z czarną woalką. Czerń jest bardzo twarzowa i dodaje powagi. Potem wypłacą mi odszkodowanie z twojej polisy, wybiorę się w podróż i poznam tajemniczego bruneta.

– A wysypać ci na głowę kubeł robali?

– A chcesz mieć w łóżku pełno surowych ostryg?

– A chcesz, żeby cię zepchnąć z dachu?

– A chcesz, żeby przez twoje okno chyłkiem wsunęła się długa włochata łapa?

– A chcesz, żeby się ziemia pod tobą zapadła?

– Nie boję się, bo to niemożliwe.”

Ginewra:

Kończę czytać Panią Bovary Flauberta. Bardzo pokazuje jacy naprawdę są ludzie ale sama fraza nie jest taka dobra. Przypuszczam że moją ulubioną książką pozostanie na zawsze Królowa Margot. Ta kobieta jest moim ideałem. Ćwiczę wciąganie policzków żeby być do niej bardziej podobna.”

On był Zającem, a ona Zajączką. I chociaż zdarza mi się czytać wspomnienia pisane przez przyjaciółkę siostry przyjaciółki kogoś znanego, nie sądziłam, że sięgnę po „Małżeństwo doskonałe”. Trochę głupio bym zrobiła, bo wywiad z Wojciechem Karolakiem o jego życiu z Marią Czubaszek może być jedną z najważniejszych – przepraszam za patos – książek o miłości, jakie czytałam. Wiadomo, że tworzyli nieszablonową parę. Ale jednocześnie udowodnili, że małżeństwo i miłość mogę mieć naprawdę wiele odcieni. I że niezbywalnym prawem każdego człowieka jest jego własny, indywidualny pomysł na życie. Nie wszystko u Czubaszek i Karolaka musiało być przystępne, schludne, a na pewno nie przebojowe czy poprawne politycznie. Wywiad jest wzruszającym zapisem ich związku, ale także wspomnieniem o czasach kiedy byli młodzi. Kiedy ludzie – czy to w STS-ie, na Groblach, czy przy Myśliwieckiej – widywali się wyłącznie, żeby z sobą być. Spotykali się dla rozmowy, kawki/wódeczki i papieroska, a nie po to, żeby robić niezwykle ważne interesy. Także polecam serdecznie i kończę, żeby uniknąć dalszego patosu.

Powitalne menu dla wracającego z trasy Zająca.

Bibliotekara

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.