„Nigdy nie chorowałam na tyfus, zawsze byłam zdrowa. Dlaczego mam być odrzucona jak trędowata i zmuszona do życia w odosobnieniu, mając tylko psa za towarzysza?”
Może dlatego, że tyfusowe zupki Mary Mallon przyczyniły się do zgonu jednej osoby i zakażeń w domach wszystkich jej pracodawców.
Nie będę ukrywać, że tym razem zaczęło się od przyciągającej uwagę okładki. Spodziewałam się XIX wiecznego kryminału, w którym kolejne ofiary będą ginąć od bestialskich pchnięć zadawanych pogrzebaczem A wiem o czym mówię. Ostatnio obejrzałam „Alienistę” na Netflixie. Przez dwa dni bałam się usnąć, bo morderca mógł przecież przecisnąć się przez uchylone okno właśnie wtedy, kiedy mrugnęłam.
W „Gorączce” na darmo będziecie szukać śladów wiktoriańskiej intrygi, ale nie oznacza to, że powieści Mary Keane brakuje napięcia. Historia Mary Mallon podobna jest do biografii wielu imigrantów, którzy u progu XX wieku zawitali na nowojorską Ellis Island. Młoda, rudowłosa dziewczyna zostawia swoją ubogą rodzinę w Irlandii. Jako jedyna, pozbawiona jakiegokolwiek wsparcia, otrzymuje posadę praczki. Wkrótce okazuje się jednak, że prawdziwym powołaniem Mary jest gotowanie.
Jej potrawy smakują wszystkim, dzięki czemu pracuje w zamożnych domach i realizuje coraz więcej zleceń. Jednak niemal każdy uroczysty obiad czy przyjęcie urodzinowe kończą się tragicznie…
W „Gorączce” Mary Keane udało się przede wszystkim ukazać portret niebanalnej kobiety. Powieść ma nienachalne, ale jednak feministyczne przesłanie. Jej bohaterka obdarzona jest wybuchowym temperamentem. Zaciekle broni swojego zdania, niezależności i przysługujących jej praw. Niczym w „Siedmiu wspaniałych”, mimo braku wykształcenia i swojej niskiej pozycji społecznej, staje do zaciekłej walki z władzami oraz prasą. Książka porusza także temat opresji, w jakiej może znaleźć się niemal każdy, jeśli tylko jego historia okaże się wystarczająco medialna. Jej główną osią jest konflikt pomiędzy zamierzeniami urzędników a racjami samej Mary. Nie brak także wątku miłosnego, Nowego Yorku na przełomie wieków i dramatycznych losów imigrantów.
Jedynym, czego zabrakło „Gorączce” jest bardziej przejrzyste i dynamiczne budowanie akcji, ale powieść ciągle można zaliczyć do tych choć popularnych, to ciekawych i napisanych przyzwoitym językiem.